czwartek, 29 września 2011

Studenckie cztery ściany, nowoczesny akademik

Niedawno ukończyłam studia. Studiowałam poza miejscem mojego zamieszkania, więc przyszło mi zagnieździć się na stancji. Mój pokoik, pieszczotliwie przez znajomych nazywany pustelnią, był niewielki z podstawowymi sprzętami. Było mi  w nim idealnie, gdyby nie...  mniej lub bardziej przymusowe kontakty ze współlokatorami. Choć na ogół było fajnie, to im dłużej mieszkaliśmy w jednym składzie, tym bardziej mieliśmy siebie dosyć. Wówczas, moim marzeniem było, aby w mojej pustelni znalazł się aneks kuchenny i łazienka. Poniżej, przedstawiam układ idealny: spacebox: każdy student ma własne 17 metrów kwadratowych upakowane w kolorowy klocek, ustawiony na rusztowaniu obok innych. Studenci żyją we wspólnocie, blisko, ale jednak nie za blisko. Nie są odizolowani, ale też nie są stłoczeni na niewielkiej przestrzeni.  
 Są to całkowicie prefabrykowane budowle, ustawia się je na rusztowaniu przy pomocy dźwigu, łatwo i szybko, z możliwością dalszego przetransportowania. 



 Tutaj możemy podejrzeć jak wygląda pokój jednego ze spaceboxów.



środa, 28 września 2011

W naszym domu nie ma telewizora

W naszym domu nie zagościł dotąd telewizor. Cieszę się z tego niezmiernie, bo to nasza wspólna decyzja.
Przez 2 miesiące zauważyłam następujące plusy:

+ znalazło się więcej czasu na rysowanie, czytanie, majsterkowanie
+ zamiast komody z TV w pokoju dziennym stoi wielkie drewniane biurko z monitorem 24 cale, a pod biurkiem PC. Głośniki komputerowe ładnie brzmią, a nie potrzebujemy dużych kolumn skoro mieszkamy w bloku i chcemy żyć w zgodzie z sąsiadami :-) więc komputer i internet zastępują nam również radio. Możemy wygodnie oglądać filmy  z kanapy. Przekątna ekranu odpowiednia, ekran nie jest wielki i nie odciąga uwagi od drugiej osoby. Przy plazmach 42 cale, przyznam się szczerze, rozmowa mi się nie klei... strasznie mnie to rozprasza.
+ oglądamy co chcemy i kiedy chcemy, bez skakania po kanałach.
+ wspólne posiłki wcinamy ze... sobą, a nie z telewizorem.
+ była okazja pozbyć się nieużywanego xboxa, bo moglibyśmy go sobie  podłączyć... do prądu. ;]

Nie brakuje nam tv wcale. Oczywiście powyższe korzyści można uzyskać nie rezygnując z telewizora, ale potrzeba na to czasu i samozaparcia,  a po co się angażować w coś co w zasadzie nie jest nam potrzebne?
Wolimy skupić się na czymś co jest dla nas ważne.
Jest jedna rzecz, nad którą musimy się postarać: wiadomości. Czasami nie wiemy o czym mówią ludzie.
Ale z drugiej strony czasem się cieszę, że sporo z tego do mnie nie dociera. ;-)

 Pozwolę sobie zacytować Adasia Miauczyńskiego:

"Aby nie jeść samotnie, jem z telewizorem". Dzień Świra.

 Proszę mnie źle nie zrozumieć, oglądanie programów telewizyjnych jest ciekawe i przyjemne i nadal to robimy, ale łatwiej nam jest korzystać z tego dobrodziejstwa za pomocą internetu. Mamy nad tym większą kontrolę.

sobota, 24 września 2011

Coś co naprawdę działa na grypę i przeziębienie. Mikstura cud miód.

 Chyba wszyscy słyszeliśmy o przepisie na gorące mleko z miodem. Ja zawsze myślałam, że to zabobony, sięgając raczej z czystej naiwności, po cudowne środki w saszetkach o cytrynowym aromacie.
Kiedyś trzeba się pozbawić złudzeń. Przeziębienie należy wyleżeć, wypocić i odespać.
Popijanie wyżej określonych preparatów zawierających niemalże końskie dawki paracetamolu usuwają jedynie objawy, sama kuracja stoi w miejscu, a często nieświadomie przebywamy nieleczone infekcje, co po jakimś czasie może się naszemu zdrowiu dać we znaki.
Znajomy doradził mi starą jak świat miksturę z gorącego mleka, miodu, masła i czosnku, a ja w akcie desperacji postanowiłam ją wypróbować. Popijałam ją sobie- o dziwo - ze smakiem i moczyłam stopy w gorącej wodzie z solą. Nocka przespana, cieknący, niedający żyć katar ustał. Trzeba się nieźle po tym opatulić. Po nocce w takiej "saunie" wróciłam do siebie.
Polecam każdemu. Zapewne nie zaszkodzi. Nie lekceważmy jednak zdrowia i koniecznie udajmy się do lekarza jeśli przeziębienie nie przejdzie następnego dnia. Nie ufajmy reklamom - to, że po czymś nie czujemy objawów przeziębienia nie znaczy, że je leczymy.
A na ból gardła z naturalnych, osobiście sprawdzonych środków polecam picie herbatki z szałwii z dodatkiem tymianku, działa antybakteryjnie. 
Najlepiej pokusić się na dodatkowe badania przed pójściem do lekarza, tak by nie leczyć antybiotykiem infekcji wirusowych, bowiem antybiotyki zwalczają zakażenia bakteryjne.

Ponadto,  polecam kanapki z masełkiem i świeżo wyciśniętym czosnkiem, oraz kanapeczki z miodem.

Kolejne poszukiwania domu idealnego

Przypadkowo wpadłam na ciekawy artykuł w Muratorze. 
Opisano w nim historię budowy domu wspólnie zaprojektowanego przez ojca i syna,  Jana i Karola Sabiniarzy. Dom jest zaprojektowany bardzo mądrze, wymaga tego stosunkowo niewielka powierzchnia netto budynku. To prawdziwa sztuka tak zaprojektować i urządzić dom by był skrojony na miarę: by nie było ciasno, a wygodnie i funkcjonalnie.
Pragnę zacytować wypowiedź p. Jana Sabiniarza na temat wizji domu idealnego, którą uzyskał po latach pracy w zawodzie architekta:

" Ideałem jest dom mały i prosty, w którym każdy element jest ważny, a żaden zbędny."


To krótkie zdanie wyraża tyle, co nie jeden opasły tom ! O takim domu właśnie marzę.

Na stronie pracowni założonej przez obu wyżej wymienionych Panów można znaleźć równie piękną i pełną treści myśl:

" Był dom. Prosty i piękny. W nim - wszystko, na swoim miejscu."
 
I otóż to: w prezentowanym w Muratorze domu nie zabrakło pralni, spiżarni, ani nawet piwniczki pod schodami. Próżno tego szukać w popularnych, katalogowych projektach o wiele większych domów.

Warto przeczytać ten artykuł, bowiem jest w nim wiele pomysłów na mały, wygodny dom.

Najbardziej spodobało mi się rozwiązanie dotyczące ogrzewania. Przypomniano mi stary, niezawodny szamot i akumulację ciepła.
Dom jest całkowicie ogrzewany tzw. kozą, bez żadnej dodatkowej instalacji c. o. czy Dystrybucji Gorącego Powietrza. Ciepło rozchodzi się w najbardziej naturalny sposób: grawitacyjnie. Funkcję akumulatorów ciepła pełnią: wnęka wybudowana z cegły szamotowej, ceglany komin oraz ściana i strop.

Genialne w swej prostocie ! Nieprawdaż?


W budownictwie pasywnym również wykorzystuje się materiały, które gromadzą ciepło i stopniowo powoli nam je oddają. Np kamień. Dzisiaj wieczorem z wielką przyjemnością dotykałam zmarzniętymi dłońmi zewnętrzną ekspozycję  ciemnej granitowej okładziny ściennej. Cieplutka. :-) Proste, naturalne... sprawdzone, wie to nawet mój pies i pierwszy lepszy zaskroniec ;-)


piątek, 9 września 2011

Motocyklowy Minimalizm



 Jazda motocyklem to dla mnie wielka frajda, a dla wielu innych posiadaczy dwóch kółek- prawdziwa pasja.
Wiąże się z tym wiele niebezpieczeństw grożących minimalistycznemu stylowi życia.

Po pierwsze: sam ubiór motocyklisty to pokaźna sterta przedmiotów: skórzany kombinezon, kask, specjalne obuwie, bandamki, pas nerkowy różne ocieplacze, ochraniacze, rękawice itd. Sporo tego... No i oczywiście, wyróżniony przez Tofalarię Buff.


Po drugie, jak każda pasja, powoduje potrzebę wyrażenia jej w postaci różnych oznak, odznak, znaczków, naklejek na auto, t-shirtów czy też co kto lubi: zawieszek na szyi.

Po trzecie, motoryzacyjnych gadżetów jest całe mnóstwo: uchwyty na bak służące jako rączki dla pasażera, kufry, stelaże, podgrzewane rękawice czy kamizelki, aż po skórzane frędzle przy manetce gazu i dekoracyjne podświetlenie maszyny LED.

Po czwarte, turystyka motocyklowa sprzyja zrzeszaniu się, co wiąże się z nawiązywaniem kontaktów w oparciu o więź członkostwa, co moim zdaniem jest wbrew minimalizmowi, jeśli się człowiek w to mocno angażuje, poświęcając swój czas osobom przypadkowym. Do tego wątku chętnie wrócę w innym wpisie.

Jaki jest mój stosunek do tego wszystkiego?
Na pewno nie warto oszczędzać na ubiorze, tutaj w grę wchodzi bezpieczeństwo, nie chciałabym sunąć w  krótkich spodenkach po asfalcie zdzierając skórę aż do kości... Zdecydowanie polecam kupić tańszy motocykl i dobry kombinezon na początek,  tańszy będzie lepszy, z reguły będzie to mniejsza pojemność silnika, mniejsza moc... a to wbrew pozorom: wielki plus na początek ;-) Zresztą sami zobaczcie film.
Motocyklista również musi rozważyć co jest mu tak naprawdę potrzebne przy motocyklu. Jeśli ktoś posiada motocykl w celach turystycznych obarczy go kuframi... w przeciwieństwie do osoby, która motocykl kupiła dla sportu, której przyda się za to przyczepka do wożenia motocykla na tor wyścigowy... bo czasami można z niego nie wrócić o własnych dwóch kółkach. Przy tym, jazda na torze jest bezpieczniejsza od jazdy w ruchu drogowym i wielu motocyklistów rezygnuje z tej drugiej.



Minimalista oczywiście wyrzeknie się wszelkich szpanerskich akcesoriów. Nie dotyczy to tylko frędzli i odznak, ale również i sprzętu, którego potencjału nie potrafi wykorzystać... Czasami, w dyskusjach o posiadanym sprzęcie aż ciśnie się na usta: "na pewno robi Wam to różnicę". ;p  Szczególnie, gdy zakupem profesjonalnych, sportowych części emocjonuje się osoba wchodząca w zakręty ze średnią prędkością roweru. ;-)
A propos części: tuningowane tłumiki, chopperów ryczące jak diabli.. Szczerze tego nienawidzę. Lubię motocykle, lubię odczuwać działanie siły odśrodkowej w zakręcie, ale nie fascynują mnie decybele emitowane przez tłumik szanownego Pana Szpanera...
Kiedyś jednego z nich chciałam o to zagadnąć, zdziwiłam się niezmiernie jak zaczął wydłubywać stoppery z uszu. Świetnie, wkurzać hałasem innych to jedno, ale generować hałas nie do wytrzymania dla samego siebie? To już pojąć jest mi trudno ;p

Wracając do minimalizmu: postanowiliśmy w tym roku sprzedać kufry, bo jednak nie są nam potrzebne. Cieszę się, że minimalizm jest zaraźliwy i nie pozostaję sama na placu boju...