niedziela, 13 listopada 2011

Nauczona doświadczeniem...

Wielokrotnie pisałam, że rzeczy materialne nie powinny mieć dla nas nadmiernie wielkiego znaczenia i że liczą się przede wszystkim wartości pozamaterialne... a co z sentymentalną wartością przedmiotów?
Miałam okazję sprawdzić swoje teoretyczne rozważania w praktyce. Zgubiłam brylant z pierścionka zaręczynowego. Nigdy nie przepadałam za biżuterią. Był to mój pierwszy pierścionek, ale za to zrobił na mnie ogromne wrażenie. Był skromny i elegancki ( a spodziewałam się raczej "kastetu") - Mąż doskonale trafił w mój gust. Lubiłam spoglądać na brylantowe oczko lśniące w słońcu - być może to głupie, ale przypominało mi to o uroczym, szerokim uśmiechu Ukochanego ;-) 
Brylant przepadł. Przyznam szczerze, że pierścionek wiele stracił przez to na uroku ;p Było mi smutno... nie tyle  z utraty przedmiotu, co tej magii posiadania swojego kawałka tęczy na palcu ;-)
Ale szybko się z tego otrząsnęłam. Początkowo chcieliśmy naprawić pierścionek, ale stwierdziłam, że to już nie ma znaczenia... należy kolekcjonować i  pielęgnować nie przedmioty, a wspomnienia.

piątek, 11 listopada 2011

Unplugged, w kuchni i nie tylko

Dzisiaj podczas jazdy pociągiem miałam przyjemność przysłuchiwać się dyspucie na temat kuchennych akcesoriów... ileż razy padło w niej magiczne och i ach! Jakież to mamy teraz możliwości w kuchni, jakie ułatwienia... 
Ja w tej materii jestem sceptyczna. Zamiast rozkładać, czyścić i chować z powrotem pewne urządzenia możemy szybko uwinąć się samemu. Nie ma nic łatwiejszego niż zrobienie ciasta naleśnikowego przy pomocy rózgi... grudki mąki znikają migiem, szkoda sięgać do szuflady po blender. (Ja używam rózgi - końcówki blendera, z tymże napędzam ją ruchem ręki;p). A pomyśleć, że chcieliśmy kupić specjalnie do tego celu mikser ręczny. 
Dobry nóż i trochę wprawy i siekanie warzyw jest błyskawiczne- zawsze chciałam się tego nauczyć, tak jak to robią Wielcy Kucharze ;] Nożem można również zastąpić wyciskarkę do czosnku wystarczy po posiekaniu go rozgnieść. Jeśli się poświęci trochę czasu na poprawienie swoich manualnych umiejętności można się obyć na co dzień bez urządzeń elektrycznych w kuchni. Nauka świetnego posługiwania się ostrymi narzędziami może przynieść wiele satysfakcji, podobnie jak nauka podrzucania naleśników. ;]

 






Wiele się mówi o ekologicznych źródłach energii... ale najzdrowsza niewątpliwie jest energia wytwarzana siłą naszych mięśni, którą wykorzystać można nie tylko w kuchni.



zdjęcie z: www.productwiki.com


Oferowana przez polski sklep ecogadget latarka z ładowarką do telefonu (minuta kręcenia i ok 8 minut rozmowy):

Fot. ecogadget.pl

Zdjęcie z: www.ecofriend.com

środa, 9 listopada 2011

Sposób na sterty czasopism i oszczędności

Systematyczny zakup czasopism to w skali roku niezła sumka, no i z czasem pokaźna kolekcja...więc nie zachowuję ich.  Z reguły oddaję je znajomym, zawsze znajdzie się ktoś, kto chętnie rzuci okiem...
W tym poście autor bloga Oszczędzanie podaje kilka źródeł  ulubionych tygodników za darmo...
w wersji elektronicznej, co dodatkowo rozwiązuje problem domowego składu makulatury. 


Zdjęcie z: www.myrcbox.com

wtorek, 8 listopada 2011

W obronie "klitek"

Trudno mi uwierzyć, że nasze pokoje z dzieciństwa, w których mieścił się nasz świat zabaw i fantazji były po prostu klitkami. Mając mały własny kącik, podobno, czegoś nam brakowało... Ja uważam małe pokoje za bardzo przytulne miejsca. Mój mąż wychował się w takim i do tej pory bardzo lubimy w tym pokoiku przebywać, a to tylko 8 metrów ze skosami...  To fakt, umeblowany był nieco ascetycznie: łóżko, biurko i półki na ścianie... ale czy potrzeba czegoś więcej?

Zdjęcie z: : caofficesystems.net




Zdjęcie z: www.andrasite.com
Zdjęcie z: www.andrasite.com

Zdjęcie z: st.houzz.com
Zdjęcie z: examiner.com
Zdjęcie z:  froghilldesigns.blogspot.com

piątek, 4 listopada 2011

Maleńkie mieszkanko po raz kolejny

 Kolejne niewielkie mieszkanie, którym jestem zachwycona.

Oto schemat:


Pokój dzienny

 
Łóżko, do której prowadzą schody, a każdy stopień kryje szufladę.



Kuchnia ( z książką kucharską mojego ulubionego Marka Bittmana)


Strefa przechowywania, jak widać to małe mieszkanko jest bardzo pojemne ;]
Zdjęcia i informacje z http://www.home-designing.com
Więcej na ten temat tutaj

środa, 2 listopada 2011

Z cyklu upraszczanie sobie życia: mycie podłogi.

Starałam się tak urządzić mieszkanie, by łatwo można było zaprowadzić w nim porządek. O ile udało mi się zredukować liczbę mebli i kurzołapów do minimum, to jednak nie mogłam uniknąć znienawidzonej przeze mnie czynności: mycia podłogi. :-) 
Najbardziej przykrym elementem tego przedsięwzięcia było niewątpliwie: wielokrotne wykręcanie ścierki ;) A panele niezbyt dobrze znoszą wilgoć.
Znalazłam jednak sposób na uproszczenie tej, jakże wspaniałej czynności. Ponadto, mogę zminimalizować swoje akcesoria i pozbyć się wiadra, na które dotąd nie znalazłam schowka.
Zapraszam do obejrzenia filmiku z youtube z przemiłą Rachel w roli głównej, który jest jednocześnie  świetną reklamą uniwersalnego środka do czyszczenia, o magicznym składzie: ocet + woda.

 

Możecie po przeczytaniu tego posta odnieść wrażenie, że nie mam innych problemów... :D jednak nawet takich błahostek nie należy, moim zdaniem,  bagatelizować szczególnie, jeżeli mają dużą powtarzalność i nie jesteśmy w stanie się od nich uwolnić.

Wycieczka last minute for free ;]

Bardzo lubię górskie wędrówki,  niestety mieszkam znacznie bliżej morza.... co za tym idzie muszę pokonać ładną traskę zanim dotrę do Zakopanego.

Co najmilej wspominam z górskich wycieczek? 
  • Satysfakcję z pokonania piechotą sporej ilości kilometrów.
  • Piękne widoki.
  • Bliskość dzikiej natury.
Nie udało się nigdzie wyjechać podczas jesiennego urlopu... ale w zamian za to odkryliśmy piękno naszej okolicy.  Mieszkamy przy granicy miejscowości, więc do lasu mamy  zaledwie kilkaset metrów, a dalej już zaczyna się istna bajka: nasyp pozostały po kolejce wąskotorowej tworzy ciekawą trasę, w okolicy same polne rzadko uczęszczane drogi, więc łatwo spotkać tu dzikie zwierzęta... po leśnych ścieżkach chadza się wygodniej niż chodnikami, nie odczuwa się tak "kilometrów w nogach"... 
W zasadzie, nie wiem dlaczego długie piesze wędrówki zarezerwowane były przez nas tylko dla gór... odtąd się to zmieni ;-)
Tęsknię za psem... w domu rodzinnym często wyprowadzałam psa kilkaset metrów za osiedle i mieliśmy wspaniały widok na kilkunastohektarowy staw rybny, który wyglądał zupełnie jak dzikie jezioro... 
W nowym miejscu zamieszkania udało mi się już znaleźć swoje "dzikie miejsce", gdzie mogę podejrzeć ptaki, wiewiórki i sarny, a nawet... indory, należące do gospodarza mieszkającego na odludziu, za lasem... szczerze? boję się ich bardziej niż spotkania z dzikiem, które ostatnio nie wywarło na mnie jakiegoś negatywnego wrażenia. 
I żeby to wszystko przeżyć nie trzeba było się pakować, przemierzać całego kraju, stresować się wyjazdem i wydawać pieniędzy. 
Czy to lepsze od wypadu w góry?
To po prostu coś innego, równie pięknego, na pewno nie jest to gorszą formą rekreacji. 
Zachęcam do lokalnej turystyki ;]

Zdjęcie z: http://www.freepixels.com

poniedziałek, 31 października 2011

Promocjo-odporni :))

Dobra okazja trafia się rzadko, jednak jesteśmy zewsząd bombardowani informacjami o promocjach, obniżkach, gratisach... i wiece co? Coraz bardziej są mi te sensacje obojętne. Powód jest prosty. Nie kupię niczego, co nie jest mi potrzebne teraz i nie figuruje na "liście rzeczy do kupienia" :-) choćby było w najbardziej atrakcyjnej cenie...
Pieniądze zaoszczędzone na takim okazyjnym zakupie są i tak stracone, bo ta rzecz jest nam zupełnie nieprzydatna. Kupowanie po trosze stało się wrogie dla ładu naszego mieszkania.
Nie lubię składować produktów "na zapas".  Niech się pod nimi uginają półki sklepowe a  nie moje ;-)

Dzięki temu podejściu:
  • Nie muszę mieć osobnej szafki na środki czystości - wszystkie mieszczą się w niewielkiej  szafce pod umywalką. 
  • Nie potrzebuję spiżarni.
  • Nie chomikuję, bo gdy się coś kupi bez potrzeby trzyma się to, mimo wszystko "na wszelki wypadek".
  • Łatwo jest mi się rozstać z niepotrzebnymi  przedmiotami.
  • W szufladach i szafkach jest luźno, nic nie jest upchnięte "na siłę".
  • Z potrzebnych przedmiotów korzysta się o wiele częściej niż z "przydasiów", więc wiem gdzie co jest;-) Nie gubię się we własnych rzeczach. A o  "przydasiach", z reguły nawet się nie pamięta, że gdzieś były...

Fotka z www.przyklawiaturze.pl

sobota, 29 października 2011

Łóżko ukryte w podłodze. Łóżko - szuflada.


W pogoni za realizacją dziecięcych marzeń o łóżkach na antresoli w maleńkich pokoikach decydujemy się na takie właśnie rozwiązanie. Przy czym, niestety, należy spełnić jeden konieczny warunek: pomieszczenie musi być odpowiednio wysokie. W przeciwnym razie uzyskujemy wrażenia wręcz klaustrofobiczne.
Nasz sufit jest jednocześnie czyjaś podłogą, więc idąc tym tropem przedstawiam parę inspiracji:


Fotka z:  http://2.bp.blogspot.com


Fotka z freshome.com
Łóżko może się również wyłonić spod parkietu:

http://rs79.vrx.net

Na forum gazeta.pl jest również ciekawe rozwiązanie z podestem i to w rodzimym wykonaniu.

Zbudowanie podestu może również służyć jako dodatkowe miejsce przechowywania, zamiast pawlaczy.
Podest również może również podkreślić funkcjonalny podział wnętrza, jak poniżej:

Fotka z: www.tgharchitects.com

Czego najbardziej brakuje małym mieszkaniom?

W nowo wybudowanych mieszkaniach, które, z reguły,  podobnie jak relikty PRL-u nie grzeszą metrażem zaczynają się pojawiać pomieszczenia gospodarcze czy małe schowki w przedpokoju. Niby niewiele, ale rozwiązuje to główną bolączkę lokatorów niewielkich powierzchni: nie musimy się głowić, gdzie by tu upchnąć sporo niezbędnych przedmiotów, o wątpliwych walorach estetycznych.

Pomysł na podręczną spiżarkę:

Zmieści się tutaj parę słoików z przetworami, reszta może pozostać w piwnicy.  

A tutaj coś bardziej pojemnego, oferowanego przez amazon.com


A tu już opcja, która z powodzeniem może zastąpić regały w piwnicy:
Zdjęcie z: missionconsoletable.com
Obecnie, z założenia staram się nie kupować na zapas, więc oddzielne pomieszczenie przeznaczone na spiżarnię nie jest mi potrzebne, kuchenne szafki w zupełności wystarczą. 
Chętnie wyprowadziłabym odkurzacz  i mopa do gospodarczego schowka, lecz cóż...
Wystarczy odciąć się od swojej natury chomika przygotowanego na wszelką ewentualność ;p i małe mieszkania mogą być wygodne. Z minimalizmem już tak po prostu jest: jedno cięcie ciągnie za sobą kolejne i w mieszkaniu robi się coraz luźniej, zamiast spiżarni wystarcza szafka, a zamiast piwnicy nieduży schowek.

Trochę inna szafka nocna: kieszonka.

Należę do tych osób, które do łóżka ściągają niemalże wszystko: książki, komputery, długopisy, notatniki itp. Zazwyczaj wszystko ląduje na podłodze, gdy przychodzi pora na sen. Powoduje to wrażenie stałego bałaganu i konieczność przenoszenia tych wszystkich drobiazgów w inne miejsce na czas sprzątania. Chyba pokuszę się o zaprojektowanie i uszycie sobie bocznej kieszeni łóżka.
Ikea oferuje coś podobnego:




W produkcie Ikei jest odważnik, który umożliwia przewieszenie kieszeni przez bok kanapy. 

A ja sobie uczynię coś na wzór tego poniżej:

  
http://www.organizeit.com

czwartek, 27 października 2011

Organizacja kabli, recykling... czyli do czego służy rolka toaletowa.

Często naszą przygodę z minimalizmem i prostotą rozpoczynamy od robienia porządków wśród naszych rzeczy, wiele z nich idzie precz, a te pozostałe trzeba jakoś poukładać, by nie miały okazji nas przytłoczyć. Posiadanie wielu przedmiotów rzeczywiście bywa przytłaczające, ale ja mam np. tylko kilka kabli w małej szufladzie i to robi na mnie piorunujące wrażenie, za każdym razem gdy do niej sięgam... Doszłam do wniosku, że sprytna organizacja jest równie ważna jak panowanie nad stanem naszego posiadania.
Dzisiaj chciałabym Wam podsunąć pomysł na wykorzystanie rolki po papierze toaletowym na potrzeby przechowywania kabli.

 Pudełko - organizer na kable.


Pomysł i zdjęcie z recycledfrockery.tumblr.com

A teraz coś bardziej eleganckiego ;-)


Pomysł i zdjęcia z http://www.unplggd.com

Mnie pomysły przypadły do gustu, sprytne rozwiązanie i wszystkie potrzebne rzeczy są pod ręką.
Sama kawałek kartonika spinam spinaczem i przewlekam przez powstały otwór słuchawki douszne... one luzem rzucone uniemożliwiają wyciągnięcie czegokolwiek z szuflady bez plątania się... grr

wtorek, 11 października 2011

Czy minimaliści lubią zmiany ?

Wielu ludzi swoją przygodę z minimalizmem zaczyna od odgracenia mieszkania. Niektórzy nawet ustalają sobie limity posiadanych rzeczy. Zastanawiam się, czy jeżeli już osiągniemy założony cel to, pozostajemy usatysfakcjonowani, czy kupujemy dalej, dokonując zamiany? Usuwamy coś, by zrobić miejsce na następne? Oczywiście, w sprawach zużytych sprzętów dyskusja staje się bezprzedmiotowa, natomiast pozostaje pytanie czy minimalizm toleruje zmiany? Np. zmiany wystroju mieszkania ? Czyli wymiana mebli, nie ze względu na taką konieczność, lecz jedynie dla odmiany? Czy może nie lubicie zmian i zakupów ponad konieczność?
Ja, w miarę możliwości, staram się nabywać takie przedmioty, których ze względu na jakość wykonania  nie będę zmuszona szybko wymieniać. Wolę kupić drewniany mebel, który pięknie się starzeje, którego ślady  użytkowania uznawać będę za ozdobę, niż kierować się niską ceną i wybrać taki z płyty wiórowej, który szybko i tanio można zamienić na nowy. 
Ponadto, zamiast całego kompletu mebli z płyty, wolę jedną niewielką komódkę z litego drewna. Osobiście kocham buk :]
Tak, to straszne, przyzwyczajam się do rzeczy, darze je sentymentem i z żalem wymieniam je na nowe... 
Bardzo mocno przyzwyczajam się również do butów  i ciężko mi się z nimi rozstać, choć sytuacja już tego wymaga... i nienawidzę kupować nowych spodni. Tak wygodnie mi w starych, spranych jeansach. ;-)
A Wy lubicie kupować rzeczy na lata czy tzw. sezonowe ? 
Chętnie poznam Wasze zdanie.


niedziela, 2 października 2011

Sposób na wygodne łóżko w kawalerce, bądź innym małym mieszkaniu.

Pisałam już o oszczędzaniu powierzchni mieszkalnej. Tym razem chcę to zagadnienie wykorzystać jako przepis na życie bez sypialni. Ciężko jest się bez niej obyć, gdy raz się ją posiadło. Co za wygoda: nie trzeba z samego rana ścielić łóżka, można z, nazwijmy to oględnie, partnerem życiowym chodzić spać o różnych porach. Pokój dzienny jest stale gotowy na przyjęcie niespodziewanych gości.
A co jeżeli mieszkamy w kawalerce ? Albo  szczęśliwie, mieliśmy okazję przemianować naszą sypialnię na pokój dziecinny ?
W sieci jest wiele rozwiązań kamuflażu łóżka. Tak, czy inaczej - poranne składanie kanapy w pokoju dziennym to nie jedyne rozwiązanie.

W naszym tzw. salonie może stanąć łóżko, które rzecz jasna będziemy musieli zaścielić, ale to o niebo wygodniejsze niż składanie i rozkładanie tapczanu.
Pierwsze, co przyszło mi do głowy to zasłonienie łóżka, najprościej: łóżko z baldachimem. Jest to mebel całkiem reprezentacyjny, a w razie potrzeby nocne pobojowisko można szybko ukryć spuszczając zasłony...

Znalezione na luksusowi.pl Baldacchio Supreme

Są także nowoczesne propozycje:

1. Łóżko kokon zaprojektowane przez  Krisa Van den Berghe. 
 



2. Łóżko łódka






3.  Łóżko, w którym można się czuć jak w bajce, niczym Kasztaniak w pudełku po zapałkach :]



Jest także coś dla zwolenników hamaku. Takie łóżko, przy pomocy prostego mechanizmu na korbkę można by w dzień chować pod sufitem.


A może łóżko - bujanka ?


Myślę, że eleganckie, wysokie łóżko z wielką kołdrą rozwiązałoby problem - tego się nie da niechlujnie zaścielić ;] 20 metrowy pokój dzienny, w mojej opinii pomieściłby kanapę, stolik kawowy i łóżko o szerokości 140 cm, bez wrażenia wielkiego natłoku. Ale przy takim rozwiązaniu należy, w większości,  zrezygnować z meblościanki, komód, witryn itp.

czwartek, 29 września 2011

Studenckie cztery ściany, nowoczesny akademik

Niedawno ukończyłam studia. Studiowałam poza miejscem mojego zamieszkania, więc przyszło mi zagnieździć się na stancji. Mój pokoik, pieszczotliwie przez znajomych nazywany pustelnią, był niewielki z podstawowymi sprzętami. Było mi  w nim idealnie, gdyby nie...  mniej lub bardziej przymusowe kontakty ze współlokatorami. Choć na ogół było fajnie, to im dłużej mieszkaliśmy w jednym składzie, tym bardziej mieliśmy siebie dosyć. Wówczas, moim marzeniem było, aby w mojej pustelni znalazł się aneks kuchenny i łazienka. Poniżej, przedstawiam układ idealny: spacebox: każdy student ma własne 17 metrów kwadratowych upakowane w kolorowy klocek, ustawiony na rusztowaniu obok innych. Studenci żyją we wspólnocie, blisko, ale jednak nie za blisko. Nie są odizolowani, ale też nie są stłoczeni na niewielkiej przestrzeni.  
 Są to całkowicie prefabrykowane budowle, ustawia się je na rusztowaniu przy pomocy dźwigu, łatwo i szybko, z możliwością dalszego przetransportowania. 



 Tutaj możemy podejrzeć jak wygląda pokój jednego ze spaceboxów.



środa, 28 września 2011

W naszym domu nie ma telewizora

W naszym domu nie zagościł dotąd telewizor. Cieszę się z tego niezmiernie, bo to nasza wspólna decyzja.
Przez 2 miesiące zauważyłam następujące plusy:

+ znalazło się więcej czasu na rysowanie, czytanie, majsterkowanie
+ zamiast komody z TV w pokoju dziennym stoi wielkie drewniane biurko z monitorem 24 cale, a pod biurkiem PC. Głośniki komputerowe ładnie brzmią, a nie potrzebujemy dużych kolumn skoro mieszkamy w bloku i chcemy żyć w zgodzie z sąsiadami :-) więc komputer i internet zastępują nam również radio. Możemy wygodnie oglądać filmy  z kanapy. Przekątna ekranu odpowiednia, ekran nie jest wielki i nie odciąga uwagi od drugiej osoby. Przy plazmach 42 cale, przyznam się szczerze, rozmowa mi się nie klei... strasznie mnie to rozprasza.
+ oglądamy co chcemy i kiedy chcemy, bez skakania po kanałach.
+ wspólne posiłki wcinamy ze... sobą, a nie z telewizorem.
+ była okazja pozbyć się nieużywanego xboxa, bo moglibyśmy go sobie  podłączyć... do prądu. ;]

Nie brakuje nam tv wcale. Oczywiście powyższe korzyści można uzyskać nie rezygnując z telewizora, ale potrzeba na to czasu i samozaparcia,  a po co się angażować w coś co w zasadzie nie jest nam potrzebne?
Wolimy skupić się na czymś co jest dla nas ważne.
Jest jedna rzecz, nad którą musimy się postarać: wiadomości. Czasami nie wiemy o czym mówią ludzie.
Ale z drugiej strony czasem się cieszę, że sporo z tego do mnie nie dociera. ;-)

 Pozwolę sobie zacytować Adasia Miauczyńskiego:

"Aby nie jeść samotnie, jem z telewizorem". Dzień Świra.

 Proszę mnie źle nie zrozumieć, oglądanie programów telewizyjnych jest ciekawe i przyjemne i nadal to robimy, ale łatwiej nam jest korzystać z tego dobrodziejstwa za pomocą internetu. Mamy nad tym większą kontrolę.

sobota, 24 września 2011

Coś co naprawdę działa na grypę i przeziębienie. Mikstura cud miód.

 Chyba wszyscy słyszeliśmy o przepisie na gorące mleko z miodem. Ja zawsze myślałam, że to zabobony, sięgając raczej z czystej naiwności, po cudowne środki w saszetkach o cytrynowym aromacie.
Kiedyś trzeba się pozbawić złudzeń. Przeziębienie należy wyleżeć, wypocić i odespać.
Popijanie wyżej określonych preparatów zawierających niemalże końskie dawki paracetamolu usuwają jedynie objawy, sama kuracja stoi w miejscu, a często nieświadomie przebywamy nieleczone infekcje, co po jakimś czasie może się naszemu zdrowiu dać we znaki.
Znajomy doradził mi starą jak świat miksturę z gorącego mleka, miodu, masła i czosnku, a ja w akcie desperacji postanowiłam ją wypróbować. Popijałam ją sobie- o dziwo - ze smakiem i moczyłam stopy w gorącej wodzie z solą. Nocka przespana, cieknący, niedający żyć katar ustał. Trzeba się nieźle po tym opatulić. Po nocce w takiej "saunie" wróciłam do siebie.
Polecam każdemu. Zapewne nie zaszkodzi. Nie lekceważmy jednak zdrowia i koniecznie udajmy się do lekarza jeśli przeziębienie nie przejdzie następnego dnia. Nie ufajmy reklamom - to, że po czymś nie czujemy objawów przeziębienia nie znaczy, że je leczymy.
A na ból gardła z naturalnych, osobiście sprawdzonych środków polecam picie herbatki z szałwii z dodatkiem tymianku, działa antybakteryjnie. 
Najlepiej pokusić się na dodatkowe badania przed pójściem do lekarza, tak by nie leczyć antybiotykiem infekcji wirusowych, bowiem antybiotyki zwalczają zakażenia bakteryjne.

Ponadto,  polecam kanapki z masełkiem i świeżo wyciśniętym czosnkiem, oraz kanapeczki z miodem.

Kolejne poszukiwania domu idealnego

Przypadkowo wpadłam na ciekawy artykuł w Muratorze. 
Opisano w nim historię budowy domu wspólnie zaprojektowanego przez ojca i syna,  Jana i Karola Sabiniarzy. Dom jest zaprojektowany bardzo mądrze, wymaga tego stosunkowo niewielka powierzchnia netto budynku. To prawdziwa sztuka tak zaprojektować i urządzić dom by był skrojony na miarę: by nie było ciasno, a wygodnie i funkcjonalnie.
Pragnę zacytować wypowiedź p. Jana Sabiniarza na temat wizji domu idealnego, którą uzyskał po latach pracy w zawodzie architekta:

" Ideałem jest dom mały i prosty, w którym każdy element jest ważny, a żaden zbędny."


To krótkie zdanie wyraża tyle, co nie jeden opasły tom ! O takim domu właśnie marzę.

Na stronie pracowni założonej przez obu wyżej wymienionych Panów można znaleźć równie piękną i pełną treści myśl:

" Był dom. Prosty i piękny. W nim - wszystko, na swoim miejscu."
 
I otóż to: w prezentowanym w Muratorze domu nie zabrakło pralni, spiżarni, ani nawet piwniczki pod schodami. Próżno tego szukać w popularnych, katalogowych projektach o wiele większych domów.

Warto przeczytać ten artykuł, bowiem jest w nim wiele pomysłów na mały, wygodny dom.

Najbardziej spodobało mi się rozwiązanie dotyczące ogrzewania. Przypomniano mi stary, niezawodny szamot i akumulację ciepła.
Dom jest całkowicie ogrzewany tzw. kozą, bez żadnej dodatkowej instalacji c. o. czy Dystrybucji Gorącego Powietrza. Ciepło rozchodzi się w najbardziej naturalny sposób: grawitacyjnie. Funkcję akumulatorów ciepła pełnią: wnęka wybudowana z cegły szamotowej, ceglany komin oraz ściana i strop.

Genialne w swej prostocie ! Nieprawdaż?


W budownictwie pasywnym również wykorzystuje się materiały, które gromadzą ciepło i stopniowo powoli nam je oddają. Np kamień. Dzisiaj wieczorem z wielką przyjemnością dotykałam zmarzniętymi dłońmi zewnętrzną ekspozycję  ciemnej granitowej okładziny ściennej. Cieplutka. :-) Proste, naturalne... sprawdzone, wie to nawet mój pies i pierwszy lepszy zaskroniec ;-)


piątek, 9 września 2011

Motocyklowy Minimalizm



 Jazda motocyklem to dla mnie wielka frajda, a dla wielu innych posiadaczy dwóch kółek- prawdziwa pasja.
Wiąże się z tym wiele niebezpieczeństw grożących minimalistycznemu stylowi życia.

Po pierwsze: sam ubiór motocyklisty to pokaźna sterta przedmiotów: skórzany kombinezon, kask, specjalne obuwie, bandamki, pas nerkowy różne ocieplacze, ochraniacze, rękawice itd. Sporo tego... No i oczywiście, wyróżniony przez Tofalarię Buff.


Po drugie, jak każda pasja, powoduje potrzebę wyrażenia jej w postaci różnych oznak, odznak, znaczków, naklejek na auto, t-shirtów czy też co kto lubi: zawieszek na szyi.

Po trzecie, motoryzacyjnych gadżetów jest całe mnóstwo: uchwyty na bak służące jako rączki dla pasażera, kufry, stelaże, podgrzewane rękawice czy kamizelki, aż po skórzane frędzle przy manetce gazu i dekoracyjne podświetlenie maszyny LED.

Po czwarte, turystyka motocyklowa sprzyja zrzeszaniu się, co wiąże się z nawiązywaniem kontaktów w oparciu o więź członkostwa, co moim zdaniem jest wbrew minimalizmowi, jeśli się człowiek w to mocno angażuje, poświęcając swój czas osobom przypadkowym. Do tego wątku chętnie wrócę w innym wpisie.

Jaki jest mój stosunek do tego wszystkiego?
Na pewno nie warto oszczędzać na ubiorze, tutaj w grę wchodzi bezpieczeństwo, nie chciałabym sunąć w  krótkich spodenkach po asfalcie zdzierając skórę aż do kości... Zdecydowanie polecam kupić tańszy motocykl i dobry kombinezon na początek,  tańszy będzie lepszy, z reguły będzie to mniejsza pojemność silnika, mniejsza moc... a to wbrew pozorom: wielki plus na początek ;-) Zresztą sami zobaczcie film.
Motocyklista również musi rozważyć co jest mu tak naprawdę potrzebne przy motocyklu. Jeśli ktoś posiada motocykl w celach turystycznych obarczy go kuframi... w przeciwieństwie do osoby, która motocykl kupiła dla sportu, której przyda się za to przyczepka do wożenia motocykla na tor wyścigowy... bo czasami można z niego nie wrócić o własnych dwóch kółkach. Przy tym, jazda na torze jest bezpieczniejsza od jazdy w ruchu drogowym i wielu motocyklistów rezygnuje z tej drugiej.



Minimalista oczywiście wyrzeknie się wszelkich szpanerskich akcesoriów. Nie dotyczy to tylko frędzli i odznak, ale również i sprzętu, którego potencjału nie potrafi wykorzystać... Czasami, w dyskusjach o posiadanym sprzęcie aż ciśnie się na usta: "na pewno robi Wam to różnicę". ;p  Szczególnie, gdy zakupem profesjonalnych, sportowych części emocjonuje się osoba wchodząca w zakręty ze średnią prędkością roweru. ;-)
A propos części: tuningowane tłumiki, chopperów ryczące jak diabli.. Szczerze tego nienawidzę. Lubię motocykle, lubię odczuwać działanie siły odśrodkowej w zakręcie, ale nie fascynują mnie decybele emitowane przez tłumik szanownego Pana Szpanera...
Kiedyś jednego z nich chciałam o to zagadnąć, zdziwiłam się niezmiernie jak zaczął wydłubywać stoppery z uszu. Świetnie, wkurzać hałasem innych to jedno, ale generować hałas nie do wytrzymania dla samego siebie? To już pojąć jest mi trudno ;p

Wracając do minimalizmu: postanowiliśmy w tym roku sprzedać kufry, bo jednak nie są nam potrzebne. Cieszę się, że minimalizm jest zaraźliwy i nie pozostaję sama na placu boju...






piątek, 29 lipca 2011

Okno na świat

Z oknami jest tak, że najpiękniejszą ich dekoracją jest krajobraz rozciągający się za nimi... choćby skrawek nieba przebijał się zza blokowiska... Ale;] trzeba czymś swoją egzystencję mieszkaniową kamuflować.
Co minimalistycznego na okno jeśli nie nic ?
Moja propozycja to żaluzje drewniane przymocowane w taki sposób, że przykrywają wnękę okienną. Żadnego prasowania firan... żadnych zasłon, są eleganckie, stanowią ozdobę okna i co ważne: zaciemniają wnętrze totalnie.
Macie inne pomysły ?
Fotka z plantationshutterss.com

czwartek, 28 lipca 2011

Na nowej drodze życia

W moim życiu nastąpiła wielka zmiana, wyszłam za mąż ;]
Jako świeżo upieczona mężatka wije własne gniazdko, starając się kierować wskazówkami minimalizmu. Dopiero teraz, w natłoku wielu nowych obowiązków widzę naprawdę jak ważna jest prostota.
Postanowiliśmy zamieszkać zaraz po ślubie w jeszcze nieurządzonym mieszkaniu.
I w zasadzie, mieliśmy wszystko czego nam trzeba: materac na podłodze, wyposażona łazienka, a w kuchni kuchenka i zlew no i laptop z internetem ;] W międzyczasie skołowaliśmy sobie meble kuchenne i stolik, wyposażenie kuchni według wcześniej przygotowanej listy oraz dojechały do nas lodówka i pralka :]
W ogóle wszelkie listy są świetne, lista na zakupy, lista rzeczy do zrobienia... dzięki nim unikam chaosu.
Na razie nie mamy jeszcze lustra i co najdziwniejsze, wcale  mi go nie brak.
Jest pewnie wiele rzeczy, o których istnieniu jeszcze sobie nawet nie przypomniałam.
Przyzwyczajamy się do przedmiotów i stają się dla nas niezbędne, w pewnej chwili je tracimy i ... żyjemy jakby nigdy nic. Oczywiście, w dzisiejszych okolicznościach może mi ich nie brakować, jutro być może za nimi zatęsknię. Nie każdy przedmiot przydaje się codziennie. Ale pozbywając się klamotów budowlanych, odgruzowując mieszkanie z nich dostrzegłam, że minimalizm to wolność, a stare przysłowie, że od przybytku głowa nie boli jest z gruntu chybione ;]

piątek, 8 lipca 2011

Łamanie kołem

Ostatnio, w sklepie meblowym niechcący podsłyszałam rozmowę pewnej pary...

- Kupmy ten duży zestaw szafek kuchennych
- O.K. ale bez szafek wiszących
- No co Ty, wiesz ile jest gratów do pochowania?!

Czyli standard: nieistotne, czy te graty powinny się nadal znaleźć w kuchni po remoncie. Należy ściągnąć do domu jeszcze więcej gratów żeby schować te zgromadzone dotychczas.

Błędne koło...

Minimalista na stosie...


Wracam po dłuższej przerwie, wymuszonej przez pewien egzamin, ku mej uciesze już zaliczony ;]
Teraz z wielkim entuzjazmem zabieram się za zorganizowanie naszego domu, który niebawem wstąpieniem w związek małżeński stworzymy :-)
Jesteśmy na etapie remontu, co wiąże się ze sporą ilością faktur, później czas na urządzanie... i dopiero wtedy się zacznie: faktury, karty gwarancji, paragony... czyli całe stosy papierów.
Jak się w tym odnaleźć? I czy jest tutaj miejsce na minimalizm ?
Jestem ciekawa Waszych sposobów na porządek w dokumentach. 
Ja mam w głowie tylko takie banalne pomysły jak segregatory, koszulki, teczki...
Na pewno olbrzymią pomocą okazują się e- faktury i internetowa bankowość.
Muszę opracować jakiś system ;-)
Czekam na Wasze podpowiedzi!
                          
Obrazek z: http://it.lesd.k12.az.us/what-we-re-up-to/News

piątek, 27 maja 2011

Peeling

Jak już pewnie wspominałam staram się ograniczyć ilość chemicznych kosmetyków.
Chciałabym podzielić się z Wami przepisem na peeling:


2 łyżki płatków owsianych
1 łyżka naturalnego miodu
1 łyżka oliwy lub wody - w zależności od tego czy mamy cerę tłustą czy nie
kilka kropel soku z cytryny

Wszystko dokładnie wymieszać - użyć jako peeling i cieszyć się gładką twarzyczką ;-)

sobota, 23 kwietnia 2011

O posiadaniu...

"Nie myśl o tym, czego nie masz, tak jakbyś to już miał. Ale z tego, co masz, wybierz to, co najbardziej jest cenne, i pomyśl, z jakim byś trudem się o to starał, gdyby tego nie było. A uważaj, byś wskutek upodobania w tej rzeczy nie przyzwyczaił się jej tak wysoko cenić, iżbyś miał doznać niepokoju duszy, gdyby ci jej zabrakło."

Marek Aureliusz, Rozmyślania 

Ograniczając stan swego posiadania do rzeczy istotnie potrzebnych łatwiej docenić nam rzeczy cenne niż gdybyśmy próbowali to uczynić w morzu zbędnych gratów. Biorąc rzecz do ręki wiem, że gdyby mi jej zabrakło musiałabym się postarać by znów ją nabyć, jednocześnie wymyślam sposoby jak obyć się bez wspomnianego przedmiotu. Zazwyczaj wymagać to będzie więcej trudu i tym samym  dostrzegam jak bardzo mi ona jest przydatna. Wiem jednak przy tym, że i bez niej dałabym sobie radę.
Świadomość prawdziwej wartości otaczających nas przedmiotów uwalnia mnie od nich.

Im mniej mam tym bogatsza się czuję.
Dodatkowo nie kupuję już niczego niskiej jakości, bo jeszcze musi mi wystarczyć na inne... teraz kupuję niewiele, ale za to dobrych rzeczy, z których korzystać będę całe lata.
Chcę niewiele mieć, więc nie czuję na sobie presji posiadania. To mój wybór.
Nie chcę gonić za pieniędzmi, bo te przychodzą i odchodzą... a siebie mogę w tym zatracić na zawsze, poświęcając równocześnie to co w życiu mam najcenniejszego: rodzinę.

Moim zdaniem do  wszelkich dóbr materialnych należy nabrać dystansu, im większego tym lepiej.
W dzisiejszym świcie konsumpcjonizmu dzięki minimalizmowi poczułam się wolna .Przypływ większej gotówki był chwilową ucieczką, dawał ułudę wolności, w rezultacie zacieśniał tylko pętle na szyi. 
Z jednej strony mogłam zaspokoić chęć posiadania, a z drugiej strony apetyt rósł w miarę jedzenia. 
Minimalizm był kluczem do kajdan, sprawił, że dziś jestem odporna na wszelkie reklamy, zabiegi sprzedawców,  bo posiadanie, dzięki temu co  mam, już tak się nie liczy... Nie tworzę już sobie sztucznych problemów, w stylu: na co wydać pieniądze, albo, że nic ciekawego nie ma w sklepie. Dziś wiem czego chcę.

środa, 20 kwietnia 2011

Seneka o Szczęściu

Po oddaleniu od siebie wszystkiego, co albo kusi ponętą, albo odstrasza zgrozą, zapanuje trwały pokój i wolność. Kiedy bowiem wzgardzimy rozkoszą i bólem, w zamian za rzeczy znikome i błahe, a do tego już przez samą swoją naturę szkodliwe, otrzymujemy w nagrodę radość wielką, niezmąconą, trwałą, dalej pokój i harmonię wewnętrzną, jak również wielkość ducha w przymierzu z łagodnością. Każde okrucieństwo lęgnie -się ze słabości. (...) 
  
Na cnocie zatem polega prawdziwe szczęście. Jakiej rady udzieli ci cnota? Tej, abyś ani za dobro, ani za zło nie uważał niczego, co ci się przytrafi nie z przyczyny bądź cnoty, bądź nieprawości. Następnie abyś był niewzruszony zarówno w obliczu zła, jak i pod wpływem dobra, tak abyś, o ile to tylko możliwe, kształtował siebie na podobieństwo Boga. Jaką nagrodę obiecuje ci cnota za tego rodzaju zadanie bojowe? Rzeczy niezmiernie wielkie i równe przymiotom boskim: w niczym nie doznasz przymusu, niczego nie będziesz potrzebował, staniesz się wolny, bezpieczny, niedostępny dla szkody; żaden twój wysiłek nie pójdzie na marne, żadna przeszkoda nie stanie ci w drodze, wszystko ułoży ci się według twego życzenia, nie spotka cię nic przeciwnego, nic na przekór twemu pragnieniu i woli. ? Sama więc cnota wystarczy do szczęścia? ? A dlaczego doskonała i boska cnota nie miałaby wystarczyć, co więcej ? wystarczyć w obfitości? Czego może brakować człowiekowi, który się znajdzie poza granicą wszelkiego pragnienia? Jakiej rzeczy zewnętrznej potrzeba komuś, kto wszystkie swe dobra zgromadził w sobie? Temu jednak, kto dopiero dąży do cnoty, nawet jeżeli już na tej drodze postąpił daleko, potrzeba w pewnej mierze pobłażliwości losu, ponieważ jeszcze prowadzi zmagania wpośród spraw ludzkich, dopóki nie rozwiąże owego węzła i wszystkich więzów śmiertelnych. Jaka więc tutaj zachodzi różnica? Taka, że jedni są silnie powrozem przymocowani, drudzy ? związani, a jeszcze inni to nawet skrępowani, ten zaś, który się zbliżył do rzeczy wyższych i już wzniósł się znacznie do góry, nosi luźniejsze okowy, jeszcze nie będąc wolny, lecz jakby wolny. (...)


Seneka, O życiu szczęśliwym 


Chciałabym rozumieć swoje potrzeby, moc je zaspokoić  i nic nadto nie pragnąć...

piątek, 8 kwietnia 2011

Wprowadzam kolejne cięcia... ;)

Tym razem chodzi o ograniczenie ... samej siebie. Jest mnie tu i ówdzie troszeczkę za dużo. Po zimie troszkę mi się przytyło. Po raz pierwszy w życiu... niemiła niespodzianka.
Moim zdaniem najlepszym sposobem na odchudzanie jest jazda rowerem, ale nie mam okazji regularnie trenować. Zatem moim głównym sprzymierzeńcem musi być dieta... odżywiam się dosyć zdrowo, muszę usunąć tylko kilka jej niewłaściwych składników, a przede wszystkim: słodycze. Zawsze byłam łasuchem, ale do tej pory nie miało to wpływu na moją sylwetkę. Teraz ma wprawdzie nie aż tak wielki: 3 kg, jednak nieco zauważalne... trzeba opamiętać się w porę.

A zatem:

zamiast słodkich przekąsek: plasterki marchewki, orzechy, kalarepa, papryka pokrojona w paski,  rzodkiewka, czyli coś do pochrupania :-)
Na drugie śniadanie zabiorę ze sobą: placuszki warzywno - owsiane, a pewnie częściej grahamkę i jabłko
Na obiad królować jak dotychczas będą zupy... wyznaję ich kult :-) w domu jadamy obiady dwudaniowe zazwyczaj,  drugie danie pójdzie w odstawkę, albo zastąpi zupę... a ta znów zastąpi kolację max. o 18

Uff... mam taki plan... pewnie dietetyk by mnie wyśmiał, ale wierzę, że to poskutkuje.

Dodatkowo nie zapomnę o moim ukochanym rowerze ! 



Minimalizm powinien również zapanować w moim sposobie odżywiania, żadnych śmieci - tylko to co wartościowe i tylko w ilościach odpowiadających potrzebom mojego organizmu - nie więcej !

czwartek, 7 kwietnia 2011

Za co kochamy małe mieszkania...

Lubię swoją niewielką  przestrzeń mieszkalną... jest mi w niej wygodnie.
Zastanawiam się, czy zaglądają tutaj osoby, którym podobają się  nieduże, przytulne mieszkanka. Jeśli mieliście kiedyś okazję zamieszkiwać takie lokum piszcie co Wam się w nim podobało, czy wybralibyście drugi raz ten sam metraż, jakie jego zalety odkryliście.

Ja lubię małe mieszkanka za:

- przytulność
- brak izolacji od innych domowników, szczególnie podczas wykonywania mało fascynujących prac domowych
- łatwość i szybkość sprzątania
- taniej je ogrzać w zimie i chłodzić latem
- już niewielkie zmiany mogą odświeżyć wnętrze
- zazwyczaj są bardziej pomysłowo urządzone - niewielka powierzchnia zmusza nas do główkowania
- prościej i taniej je umeblować
- tańsze wykończenie albo lepsze w tej samej cenie, co przeciętne wykończenie dużego mieszkania
- wszystko mam "pod ręka"
- niższa cena, niekiedy  niższa hipoteka, szybsze uwolnienie się z pęt kredytu...
- pochłaniają mniej energii


Bardzo bym chciała zamienić moje mieszkanko na malutki domek z niewielkim, ale za to pięknym ogrodem.
Mały ogród - mało koszenia :-)

sobota, 19 marca 2011

Chichot losu...

Narobiłam fermentu wśród znajomych... swoimi opowieściami jak to wspaniale zrobić porządek z wszelkimi zbędnymi gratami. No i stało się... znajoma poszła w moje ślady. Przez 3 godziny porządkowała szafę, segregowała rzeczy i kiedy już wiedziała czego na pewno się pozbędzie jej mąż wrócił z pracy i wszystko z powrotem upchnął do szafy tłumacząc, że... się przyda :))) Właśnie siedzi teraz wściekła, bo kosztowało ją to wiele energii, a przy okazji dokonała rozliczenia z samą sobą.... byleby nie doszło do małżeńskich porachunków :)


środa, 2 lutego 2011

Minimalizm organizacja i porządki

Udało mi się spostrzec, że dzięki minimalizmowi definitywnie przestałam być bałaganiarą. :-)
Staram się pozbyć zbędnych przedmiotów, a te które  pozostają układam, segreguję. Kiedy jest ich mniej łatwo je uporządkować. Zaczęło mi to sprawiać frajdę.  
Do moich szuflad  zawitał porządek! A już myślałam, że mnie nigdy się to nie przytrafi...
Lubiłam swoje bałaganiarstwo - do momentu, w  którym musiałam coś szybko znaleźć i guzik! Nie mogłam się za nic w świecie potrzebnej rzeczy doszperać. Nigdy nie przepadałam za zakupami ogromnych ilości rzeczy, ale... jestem sentymentalna a do tego  nie lubię marnotrawienia czegokolwiek, zatem wiele rzeczy  odkładałam do szuflad - na później.
Dzisiaj nadal w moich szafkach można znaleźć różne "przydasie" ale w mocno ograniczonej ilości i tylko takie, co do których istnieje wysokie prawdopodobieństwo tego, że je wykorzystam.
A co za  tym idzie po raz pierwszy w życiu odczuwam przyjemność podczas porządków i sprzątania. Stało się to o wiele łatwiejsze, nie ma kurzołapów, prawie gołe blaty - sprząta się teraz ekspresowo.

http://www.hmscleans.com/

środa, 26 stycznia 2011

Dom jak z bajki... o trzech świnkach :-)

Mam marzenie!

Chciałabym zbudować malutki domek - nie pociąga mnie 'klasyczna' architektura. Ciągnie mnie do budownictwa pasywnego, domów modułowych, kontenerów mieszkalnych itd.
Dziś natomiast zapragnęłam wybudować dom ze słomy!
Sami zobaczcie:



Więcej materiałów na http://www.strawbale.pl/
Z opowiadań dziadków, którzy mieli przyjemność mieszkać w domu z muru pruskiego, takiego wypełnionego gliną i trzciną wynika, że były to domy o doskonałych parametrach termoizolacyjności. Ciepłe, naturalne, tanie... jestem zachwycona.

obrazek z http://www.adrachina.org