poniedziałek, 27 września 2010

O...sąd

Oceniamy się nawzajem. Niezależnie od tego czy pozytywnie czy negatywnie uważam to za duże ryzyko. Próbuję wyrobić sobie nawyk oceniania wyłącznie czyjegoś zachowania, a nie osoby. Często narzekamy na to, że jesteśmy sądzeni za to jacy jesteśmy, a nie na to co robimy. Uważam, że nie mam prawa oceniać nikogo nawet ze względu na jego zachowanie. Przecież nie znam historii jego życia. Patrząc na to inaczej: jeśli znam czyjąś przeszłość to prawda jest taka,  że zostanie ten człowiek osądzony przeze mnie jeszcze  zanim rozpocznie działanie... Jak dla minimalisty zbyt to skomplikowane...
Czy nie prościej mi będzie ocenić pojedynczy czyn? Na pewno tak będzie uczciwiej.
Zasada znana jak świat. Ciekawe czy w życiu prywatnym kierują się nią sędziowie wydziału karnego...

2 komentarze:

  1. Bardzo ciężko oduczyć się ciągłego oceniania innych, tym bardziej, że wszyscy to robimy. Wiem, że nie odzwyczaję się całkowicie od nieustannego formułowania sądów, ale pracuję nad tym.
    Zamiast oceniać, staram się zrozumieć motywy postępowania innych, czasem bywa to niezwykle trudne. Ocenianie pojedynczych czynów wydaje mi się szczególnie skomplikowane, właśnie z tego powodu, że pojedynczy postępek może wydawać się zupełnie niezrozumiały, dopiero w jakimś logicznym ciągu wydarzeń nabiera sensu.
    Sporo pracowałam nad wybaczaniem, innym i sobie. I to nauczyło mnie, by zamiast oceniać, czy ktoś postąpił dobrze czy źle, starać się pomyśleć, dlaczego tak postąpił. To znacznie ułatwia sprawę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale moim zdaniem nadal jest to ocena jednego czynu, a nie sprawcy, choć z szerszej perspektywy... co jest niewątpliwie godne uznania :)

    OdpowiedzUsuń